czwartek, 27 grudnia 2007

Kerala

Dzis jestesmy w miejscowosci Kannur, w polnocnej Kerali. Przyjechalismy tu, zeby zobaczyc Theyyam - rytual tanca i spiewu, znany w tych okolicach. Zobaczymy go jutro, dzis musielibysmy w tym celu jechac do innej wioski. A nam sie nie chcialo;)
Ale powiem jeszcze, co zobaczylismy w Mangalore 25 grudnia. Otoz niewiele. Kosciol Milagres, ktory rzeczywiscie zostal otworzony o godzinie 16 przyciagnal niezbyt duza grupe ludzi, ktory albo ogladali ustawiona przed kosciolem szopke, albo modlii sie wewnatrz. O 18 miala byc msza, ale juz sie na nia nie wybralam, bo byla w jezyku kannada, wiec niewiele bym zrozumiala.
Ogolnie nastroj byl malo swiateczny, mimo wszystko Indie nie sa krajem chrzescijanskim, wiec o ile szanuja swieta, o tyle np. zycie miasta funkcjonowalo jak w zwykly dzien - jak co dzien jezdzily autobusy i pociagi, jak co dzien otwarte byly sklepy i restauracje. Jedyna roznica byly wszechobecne bozonarodzeniowe papierowe i plastikowe gwiazdy, ktorymi ozdabia sie domy i sklepy.
W Mangalore zostalismy na jedna noc w paskudnym hotelu z mnostwem malych wspollokatorow, ktore sprawily, ze nastepnego dnia bylismy wsciekli i niewyspani. I pojechalismy niedaleko - do miejscowosci Kotikulam (ok. 60 km na poludnie). Miejsce zupelnie nieturystyczne, poszlismy na plaze w celu drzemki. Plaza odwiedzana sporadycznie i to raczej nie po to, zeby sie opalac czy plywac, ale np. aby nazbierac troche piasku lub pospacerowac. Wzbudzilismy duze zainteresowanie chlopca, ktory krecil sie wokol nas caly czas, po czym sprowadzil najpierw jednego kolege, potem kilku nastepnych. Nic do nas nie mowili, zreszta sami zagadalismy, ale chlopcy nie mowili po angielsku. Wbrew pozorom, w Indiach wcale nie jest tak latwo sie po angielsku dogadac. Wielu ludzi mowi nim bardzo slabo, a miejscach nieturystycznych malo kto w ogole cos umie powiedziec poza "hi, what is your country" i "what is your name?" Plusy miejsc nieturystycznych sa takie, ze nikt nie wymysla cen z kosmosu dla bialasow, nie atakuja nas rikszarze, a sklepikarze nie wrzeszcza, zeby obejrzec ich sklep "just look, no charge".
Niestety znow nie moge zgrac moich zdjec, wiec informacja tylko na sucho;(

Brak komentarzy: